SVENARI - ROZDZIAŁ DWUNASTY
Plan
Rzadko widuje ojca. Wie, że jest to
niemożliwe by widywać się częściej, a ona tak tęskni za ciepłem przekazywanym z
ramion rodziców na szyje dzieci. Gdy zagląda ukradkiem przez okna do domów,
widzi jak się obejmują i czule utrzymują uścisk. Nie zna tego i nie rozumie,
ale przyjdzie czas, gdy będzie tym musiała obdarzyć kilka osób. Pewnie, że
chciałaby mieć rodzinę, mimo że teoretycznie ją już ma. Ale jest taka pusta w
środku. Matki nie znała, ojciec trzyma ją krótko. Czasem czuje się jakby ją
tresował jak psa, szkolił aby wysłać na misję z góry skazaną na niepowodzenie.
A ona tak lubi być sobą. I tak bardzo chciałaby jednocześnie przestać sobą być.
Zacząć żyć normalnie tak jak inni ludzie. O nie absolutnie nie czuje się
Svenari. Gdyby mogła mieć wybór, pozbyłaby się tego w mgnieniu oka, bez
zastanowienia.
Nie jest łatwo, ale chce wierzyć,
że to się zmieni. Jest na to tylko jeden sposób. Musi sprzeciwić się woli ojca,
a to nie będzie takie proste. Na początek powinna być pewna, w jakim kierunku
zmierza. Aby się tego dowiedzieć należałoby się zakraść do biblioteki, ale ta
jest pilnie strzeżona i wolno tam wchodzić tylko z przyzwolenia ojca. Sama go
nie poprosi, nie chciałaby skończyć jak Natalee. Gdyby jednak udało jej się w
jakiś sposób tam dostać, mogłaby poszperać w księgozbiorze i dowiedzieć się
czegoś na temat matki, ojca i jej samej. Ale Najstarsi mieszkają w środku
biblioteki, więc to zupełnie niemożliwe. Nawet gdyby ich pokonała, to nie
zdążyłaby zajrzeć nawet do jednej księgi, zanim by ją złapano. Musi być jakiś
sposób. Pomyślmy. Można tam wejść tylko z rozkazem od samego Pana Bez Imienia.
Ona go nie dostanie. Musi, musi.....chwileczkę, nic nie musi, za to może.
A gdyby tak przekonać Najstarszych,
że rozkaz jest prawdziwy. To mogłoby się udać, ale ona nie umiała pisać w
języku Minionych, a w takim właśnie pisane były rozkazy Bezimiennego i tylko
Najstarsi umieli je odczytać. Cholera..................... Wiedza ta nie
przydała jej się zbytnio, a przynajmniej tak pomyślała Vienne w danej chwili.
Bo to niemożliwe, żeby znaleźć teraz, tutaj kogoś, kto znałby język Minionych i
umiał się nim biegle posługiwać w mowie i piśmie. Trzeba wymyślić inny plan. A
to już wymaga większej przytomności umysłu, czyli skupienia. W tej chwili nie
bardzo stać ją na taki wysiłek. Właściwie nie stać ją na żaden. Usnęła,
literując w myślach słowo plan.......plannn...p.....l.....a.....n...........dobry plannn..........
Ã
Wstęp
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Autorka: Czynnik NIEludzki
Jestem
zwykłą dziewczyną i lubię o sobie myśleć, że pojawiam się znikąd i w
międzyczasie. Pochłaniam książki w ilościach niepoliczalnych. Interesuję
się kulturą starożytną. Mówię płynnie w kilku językach. W wolnych
chwilach piszę wiersze, książki, rysuję portrety techniką Stencil,
maluję (ostatnio statki widmo), szyję, szydełkuję, tworzę i przetwarzam
ubrania. Prywatnie jestem mamą 15-letniego Jina, z którym uwielbiamy
grać w szachy, gry planszowe oraz na gitarze. Gdy jestem zła, sprzątam, a
gdy potrzebuję powietrza, biegam i jeżdżę na rowerze.
***obraz KELLEPICS z Pixabay
Komentarze
Prześlij komentarz