Listy do Mojego Pana Terrorysty: ''2''
* |
Drogi Panie Te, smutek
podniósł dziś moje powieki. Światło poranka ukłuło
źrenice,
a ciężar kołdry
przygniótł niemiłosiernie. Kawa smakowała kawą i tylko
tyle. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam rosę na trawie, ślimaki
zjadające truskawki i słońce, które chciało się ukryć za
stadem chmur. Takie piękne i jednocześnie nie moje...
Czasami
czuję się jak Marta Eden i tylko sekundy dzielą mnie od morskiej
otchłani. Od głębi pożerającej martwe ciała marynarzy. Od
wiecznego spoczynku i od kolejnego wcielenia. Od chwili gdy Kraken
przytuli mnie na zawsze. I po co mi była ta cała wiedza, która
zatonie razem ze mną w nierozerwalnym uścisku?
Panie Te, czy to tak zawsze jest? Bo czasem czuję, że ja to wszystko robię niepotrzebnie. Jakbym chciała osiągnąć nieosiągalne. Jakbym marzyła na wyrost. To wygląda tak, jak praca Syzyfa. Pcham ten cholerny głaz na szczyt. Wszyscy mówią: ''Pchaj! Pchaj! Dojdziesz na szczyt''. I ja czuję, że zmierzam na samą górę i tam czeka na mnie szczęście/sukces/spełnienie marzeń/wygrana. I gdy już jestem o jeden krok od wierzchołka, gdy chcę już wbić własną flagę, to się okazuje, że to - kurczę - nie moja góra. Że kamień spada na sam dół i trzeba wracać, i bawić się w to wszystko od nowa. Że pomyliłam kierunki, że nie te wyżyny, kraj, galaktyka, a w ogóle to z drugiej strony góry już ktoś sobie rozbił obóz na zboczu i ten szczyt zaklepał. To miała być moja górka Panie Te. Nawet posprzątałam na tej trasie wszystkie śmieci, sypałam nasiona, żeby droga pachniała jaśminem i tańczyłam z motylami, by oswoiły się ze mną.
Panie Te, czy to tak zawsze jest? Bo czasem czuję, że ja to wszystko robię niepotrzebnie. Jakbym chciała osiągnąć nieosiągalne. Jakbym marzyła na wyrost. To wygląda tak, jak praca Syzyfa. Pcham ten cholerny głaz na szczyt. Wszyscy mówią: ''Pchaj! Pchaj! Dojdziesz na szczyt''. I ja czuję, że zmierzam na samą górę i tam czeka na mnie szczęście/sukces/spełnienie marzeń/wygrana. I gdy już jestem o jeden krok od wierzchołka, gdy chcę już wbić własną flagę, to się okazuje, że to - kurczę - nie moja góra. Że kamień spada na sam dół i trzeba wracać, i bawić się w to wszystko od nowa. Że pomyliłam kierunki, że nie te wyżyny, kraj, galaktyka, a w ogóle to z drugiej strony góry już ktoś sobie rozbił obóz na zboczu i ten szczyt zaklepał. To miała być moja górka Panie Te. Nawet posprzątałam na tej trasie wszystkie śmieci, sypałam nasiona, żeby droga pachniała jaśminem i tańczyłam z motylami, by oswoiły się ze mną.
Smutno mi, wie Pan? Tak zwyczajnie smutno... Kawa wystygła,
słońce się schowało, a ja siedzę dalej w nie mojej kuchni i patrzę
dalej na nie moje ściany. To nie jest moje miejsce Panie Te. To nie
jest mój system solarny. To nie jest ''Moje
Miejsce''...!
Zostawiłam ''Je'' tam i nie ma Pan pojęcia, jak bardzo chciałabym usiąść w nim teraz i napić się czekolady na gorąco z papryką chilli... A wie Pan co jest najgorsze? To był i jednocześnie nie był strzał w dziesiątkę.
https://www.youtube.com/watch?v=WzgFohAu1W4
P. S.
Dalej mnie irytują te kakofoniczne skarpetki. I jak się miewają Hrabal i Kundera?
***obraz Free-Photos z Pixabay
Zostawiłam ''Je'' tam i nie ma Pan pojęcia, jak bardzo chciałabym usiąść w nim teraz i napić się czekolady na gorąco z papryką chilli... A wie Pan co jest najgorsze? To był i jednocześnie nie był strzał w dziesiątkę.
https://www.youtube.com/watch?v=WzgFohAu1W4
P. S.
Dalej mnie irytują te kakofoniczne skarpetki. I jak się miewają Hrabal i Kundera?
***obraz Free-Photos z Pixabay
Komentarze
Prześlij komentarz